Sarah Mlynowski
Koktajl mleczny
beletrystyka
Czy zastanawialiście się kiedyś jak czuje się osoba rzucona przez ukochanego bądź ukochaną? Może sami byliście w takiej sytuacji? Każdy przeżywa to trochę inaczej. Jedni próbują zamaskować swój ból, inni złoszczą się, płaczą, może nawet prześladują swoją byłą sympatię… Jednak bohaterka „koktajlu mlecznego” próbuje rozegrać to trochę inaczej.
Fern Jacquelyn Norris pracuje, jako redaktorka w wydawnictwie romansów. To właśnie tam po raz pierwszy spotykamy bohaterkę, w momencie, gdy otrzymała maila z Tajlandii od swojego chłopaka. Jerremy oznajmia jej, że poznał kogoś w czasie swojej wycieczki, więc automatycznie zrywa z Jackie. Dziewczyna jest zrozpaczona, nie wie, co ma ze sobą zrobić. Postanawia o nim zapomnieć, dlatego też chce popracować nad sobą i znaleźć nowego mężczyznę, dzięki czemu Jer będzie żałował swojej decyzji. I tak rozpoczyna się długa opowieść o młodej kobiecie poszukującej szczęścia i miłości.
Po tym opisie mogłoby się wydawać, że lektura ta jest lekką, sympatyczną powieścią dla kobiet, a to nie jest prawda! Zdaję sobie sprawę, że niektórym osobom książka ta może się podobać, ja jednak należę do tej grupy osób, które są zdecydowanie na „nie”. Gdyby nie to, że chciałam rzetelnie podejść do roli recenzentki, książkę odłożyłabym już po kilku pierwszych stronach. Pozostałam przy niej jednak, żeby móc ocenić całość, a nie tylko początek. No może też dlatego, że wykłady z filozofii i logiki były niesamowicie długie i nudne…
Życie głównej bohaterki kręci się wokół mężczyzn, barów i od czasu do czasu pracy… Dlaczego „od czasu do czasu”? To proste… Ponieważ Jackie nie jest zbytnio zainteresowana pracą. Chodzi do wydawnictwa, bo musi. Podczas czytania odniosłam wrażenie, że zamiast pracować, czyli poprawiać teksty, które nadsyłają jej autorzy erotycznych romansów, Jackie przegląda Internet, zastanawia się, co ma robić dalej i rozmawia przez telefon z przyjaciółkami… W domu jest niechlujna. Nie wiem, czy to słowo nie ma zbyt słabego wydźwięku do opisania Jackie. Dziewczyna nie gotuje, nie sprząta (co jest tragiczne, ponieważ wyobraźcie sobie kąpiel w wannie, która jest już zielonkawa) i jeszcze narzeka na swoją współlokatorkę, która zajmuje się mieszkaniem, karmi ją i pożycza swoje ubrania…
Fabuła książki jest trywialna, nie wnosi nic nowego, odkrywczego. Bywała nudna i nieciekawa. Do tego występowała tu narracja pierwszoosobowa, więc czytelnik mógł zapoznać się z wszystkimi myślami Jackie, która jest niesamowicie irytującą osobą. Ponadto jeden cały rozdział zawierał same e-maile, w których to główna bohaterka opisywała swoje randki z Timem, bratem koleżanki z pracy. Szczerze powiedziawszy, nie spodobał mi się ten zabieg.
Główna bohaterka ma niewiele ponad dwadzieścia lat, a ja odniosłam wrażenie, jakoby miała dużo mniej. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej osoby w realnym świecie. Papier ma to do siebie, że wszystko przyjmie, ale moja wyobraźnia chyba nie jest tak nieograniczona, jak myślałam… Jak można być tak płytką osobą? Jak można zakochać się na zabój, trzy dni po zakończeniu wcześniejszego związku (w to wliczają się plany na ślub i późniejsze życie) i do tego, rzucić nowego chłopaka, bo nie potrafi się całować? Również bardzo irytującą cechą była fałszywość Jackie. Jej zachowanie bardzo się różniło od tego, co myśli, po prostu kreowała się na o wiele lepszą dziewczynę, niż jest w rzeczywistości. A wszystko to po to, aby omotać mężczyznę. Muszę jeszcze wyznać, że kiedy Jerremi wrócił z wycieczki, wystarczyło jedno słowo, a Jackie jak pies poleciała za nim… Moja antypatia do niej pogłębiała się w miarę czytania książki i nie poczułam nawet odrobiny sympatii, cokolwiek by się nie działo w życiu Jackie. Według mnie, była ona karykaturą kobiety, która myśli tylko o tym, żeby znaleźć dobrego kandydata na męża i przy okazji dać odczuć byłemu, że rzucenie jej było błędem. Moim zdaniem Jerremi okazał odrobinę zdrowego rozsądku nie chcąc wiązać się z tą niedojrzałą dziewczyną na całe swoje życie… Chociaż z drugiej strony był z niego kawał… złego faceta.
Z wszystkich bohaterów, a było ich wielu, polubiłam jedynie dwie osoby. Pierwszą jest Samantha, która przez prawie połowę książki była przedstawiona jako fanatyczna pedantka, a po rozstaniu ze swoim chłopakiem, z którym była od pięciu lat, stwierdziła, że musi się zmienić, więc przestała przesadnie dbać o porządek, zaczęła wychodzić z domu i umawiać się na randki. Drugą osobą jest Tim, mężczyzna, z którym umawiała się Jackie. Według opisu był bardzo przystojny, inteligentny, miły, uprzejmy… Zaimponował mi tym, że ile razy się pojawiał, zachowywał się uroczo. Był całkowicie nieprzewidywalny i bardzo romantyczny.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moja recenzja jest nieco chaotyczna, ale tak zraziłam się do tej książki, że nie wiem, czy potrafiłabym ją opisać inaczej. Książki nie polecam, nawet jeśli ktoś takie rzeczy lubi… Czytajcie na własną odpowiedzialność.
Wydawnictwo: Literatura w spódnicy
Liczba stron: 256
Tak sobie myślę, że ta dziewucha mogła mieć deprechę, no co jak co, ale zdrowa kobieta nie kąpie się w zielonej wodzie, szok w trampkach!. Na mnie tego typu recenzje działają bardzo zachęcająco, zawsze zastanawiam się jaka byłaby moja reakcja na taką treść. Nie napiszę, że mocno będę poszukiwać książki, ale jak na nią wpadnę to i przeczytam z niem małe co nieco :)
OdpowiedzUsuńMogę Ci ją wysłać :) Ja na pewno tej książki drugi racz czytać nie będę... :D
UsuńDziękuję za Twoją dobroduszność, ale aż tak nadwyrężać Cię nie będę :), poza tym gdyby mi się książka nie spodobała to bym Ci ją odesłała i na co Ci taki kłopot ;)
UsuńJak nie polecasz, to nie przeczytam:) Nie mam zamiaru męczyć się osobą Jackie, która wydaje się być kompletną idiotką.
OdpowiedzUsuńO kurcze masakra! Nie, zdecydowanie nie lubie osób niechlujnych czy to w książkach czy to w życiu :P
OdpowiedzUsuńO matko, jak sobie tą wannę wyobraziłam, to się przeraziłam. :)) Dzięki za info o książce.
OdpowiedzUsuńRaczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nienawidzę takich infantylnych dziewczątek, jak ta laska. Wygląda na to, że ma wszystko, a przynajmniej bardzo wiele i jeszcze śmie narzekać.
OdpowiedzUsuńKsiążki na pewno nie przeczytam, zupełnie nie imam się takich kreacji i dobrze mi z tym :)
PS: Mówiłam Ci już, że zakochałam się w Twoim szablonie?
Ja chyba sobie odpuszczę, mimo, że to lekka lektura idealna na zimowe wieczory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ; )
Nie wiem, czy sięgnę po to dzieło... Chyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńHmm... Może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńZa dużo romansu i jeszcze niska ocena... Zdecydowanie nie przeczytam
OdpowiedzUsuńHm..książka raczej nie dla mnie. Odpuszczę ją sobie zwłaszcza, że na chwilę obecną jestem zawalona ciekawszymi powieściami. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW takim razie z czystym sumieniem daruję sobie "Koktajl" szkoda czasu i nerwów :D
OdpowiedzUsuń