5 kwietnia 2012

Klucz z Rosetty


William Dietrich

Klucz z Rosetty

Thriller, kryminał, przygodowy



     „Klucz z Rosetty” jest drugą częścią sagi historyczno-przygodowej o amerykańskim podróżniku Ethanie Gage, czego niestety nie wiedziałam, kupując tę pozycję. Pomimo nie zaznajomienia się z wcześniejszym tomem, postanowiłam spróbować wejść w świat stworzony przez pana Dietricha. Podeszłam do tego zadania bardzo ambitnie, jednak pierwszoosobowa narracja, długie opisy i odrobinę denerwująca postać głównego bohatera nieco ostudziły mój zapał, co zaowocowało długimi tygodniami „trawienia” treści książki.
     Jak już wspomniałam, głównym bohaterem jest Ethan Gage, amerykański podróżnik. Okazał się on postacią dość ciekawą i interesującą, chociaż czasem miałam wrażenie, że sensem jego życia były kobiety i hazard, co właściwie niepomiernie mnie irytowało. Przez pewien okres czasu mieszkał w Jerozolimie z kowalem i jego siostrą, i na okrągło zastanawiał się tylko, jak zaciągnąć Miriam do łóżka. Pomijam już kwestię, że pojechał tam, żeby odnaleźć swoją zaginioną ukochaną… Jednak pomimo tego defektu, Ethan był naprawdę zdolnym, inteligentnym człowiekiem. Potrafił swoją wiedzę zastosować w realnym świecie, co często wyciągało go z kłopotów, lub po prostu ratowało mu życie. Należy też wspomnieć, że Ethan miał zawsze więcej szczęścia niż rozumu.
     Akcja powieści podzielona jest na trzy części. W pierwszej z nich Ethan, który jest narratorem powieści, opowiada nam skróconą wersję wydarzeń z książki „Piramidy Napoleona”, oraz zdradza powody, które skierowały go do Ziemi Świętej. Dzięki temu mogłam spokojnie oddać się lekturze książki, nie martwiąc się nieznajomością przygód bohatera z wcześniejszego tomu. Kolejna część dotyczyła obrony Akki przed najazdem wojsk Napoleona oraz poszukiwania tajemniczej Księgi Tota, natomiast w ostatniej części, bohaterowie starali się odczytać treść skarbu, jak również próbowali powstrzymać Napoleona, który pod wpływem magii zawartej w księdze, mógł urzeczywistnić swoje niebezpieczne pragnienia.
     Książka napisana jest dosyć prostym językiem, problemy sprawiały mi tylko niektóre imiona i nazwy miejsc. Nieźle skonstruowana akcja, ciekawie wplątana w historyczne wydarzenia, dodawała tylko uroku, może dlatego, że bardzo lubię czasy Napoleona. Fakty przeplatały się tutaj z przygodami bohaterów, co umożliwiało dokładne wyobrażenie sobie tej historii. Pikanterii dodawał jej sam fakt poszukiwania skarbu, tak niesamowitego, że chyba każdy chciałby zostać jego posiadaczem.
     Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że mam mieszane uczucia co do tej książki… Pierwszy raz zdarzyło mi się usiąść przy komputerze z zamiarem napisania recenzji i ponad dziesięć minut wpatrywać się w pustą stronę Worda, nie wiedząc, co powinnam napisać. W ogólnym rozrachunku książkę długo czytałam i długo pisałam recenzję. Nie jest to zbyt miłym doświadczeniem i mam nadzieję, że przy kolejnej książce nie doświadczę znów tej przerażającej pustki w umyśle…

 Wydawnictwo: REBIS
Liczba stron: 446

31 stycznia 2012

Taiyou no Uta

Taiyou no Uta
Melodramat




     Xeroderma pigmentosum (zwana” Skórą Pergaminową”) to bardzo rzadko występująca choroba genetyczna, w skutek której ludzie nie są odporni na promienie ultrafioletowe. Nadwrażliwość na promienie słoneczne prowadzi do oparzeń, przedwczesnego starzenia się skóry, odbarwień czy nowotworów. Leczenie choroby jest niemożliwe, dlatego też osoby dotknięte tym schorzeniem muszą unikać słońca i często przeprowadzać kontrole dermatologiczne.
     Właśnie XP jest motywem przewodnim dramy „Taiyou no Uta”. Główna bohaterka, Kaoru Amane choruje na to schorzenie, nie jest to jednak zwykła alergia, jej choroba to typ A, który rozwija się wraz z wiekiem i uderza w układ nerwowy. Wiadome jest, że osoby chore na typ A nie dożywają 20 lat. Kaoru od zawsze była przygotowana na śmierć, stosowała preparaty z filtrami, unikała słońca, dnie spędzała w domu, a w nocy wychodziła na miasto, by poznawać świat. Kiedy w wieku szesnastu lat leczyła w szpitalu nogę, każdego ranka obserwowała przez okno chłopaka, który przejeżdżał tamtędy w drodze do pracy. Bardzo się zdziwiła, gdy pewnego dnia chłopak ten pojawił się z gitarą, którą z ciężkim sercem wyrzucił. Nie mogła zrozumieć dlaczego to zrobił, więc przywłaszczyła sobie instrument z zamiarem odnalezienia jego właściciela. Wtedy też, dzięki muzyce, znalazła ukojenie bólu spowodowanego chorobą.
     Od tego dnia minęły cztery lata, w trakcie których Kaoru pokochała muzykę. W każdą noc wychodzi do parku, gdzie siada z gitarą w dłoni i śpiewa. Za dnia wydzwania do różnych wytwórni muzycznych i wysyła płyty ze swoimi występami, jednak nikt nie chce jej wypromować, twierdząc, że nie nadaje się na debiutantkę. Kiedy wreszcie jeden z najbardziej znanych producentów muzycznych zgadza się z nią spotkać, plany te zostają pokrzyżowane przez jej chorobę. Wtedy właśnie pocieszenie przynosi jej tajemniczy chłopak, pierwszy właściciel gitary.
     Fujishiro Kouji jest zamkniętym w sobie dziewiętnastolatkiem. Wydaje się być zgorzkniały, smutny i niezainteresowany życiem, jednak spotkanie Kaoru było najlepszym zdarzeniem, jakie mogło mu się przytrafić. Dzięki niej zaczął na nowo odkrywać piękno muzyki, otworzył się na otaczający go świat i zrozumiał, jak ważne jest życie, które, jak wiadomo, ma się tylko jedno…
     Drama opowiada historię chorej dziewczyny, która dąży do spełnienia swojego marzenia o zostaniu znaną piosenkarką, a także o chłopaku, który to marzenie stara się urzeczywistnić. Pomagają mu w tym jego trzej przyjaciele, Ryuusuke, Yuta i Haruo.
     Postaci przedstawione w dramie są bardzo dobrze skonstruowane, są przede wszystkim ludźmi, a nie chodzącymi ideałami, którym bez żadnego wysiłku wszystko się udaje. Okazują emocje, tak dobre jak i złe. Bardzo podobało mi się to, że gdy przyjaciele Kouji’ego dowiedzieli się o chorobie Kaoru, chcieli ją zignorować, lecz za jego namową postanowili poznać ją lepiej.
     „Taiyou no Uta” to drama o tym, jak ważne jest ludzkie życie. Historia ukazana jest przez nastolatkę, która ma marzenia i chce je spełnić za wszelką cenę, nawet kosztem swojego życia… To urzekająca opowieść o tym, jak można egzystować z nieuleczalną chorobą. W trakcie oglądania, targały mną wszelkie emocje, od radości po smutek. Oczywiście, jak to często bywa, rozpłakałam się na ostatnim odcinku i do tej pory ciężko mi się pozbierać i zrozumieć dlaczego skończyło się tak, a nie inaczej. Dramę bardzo gorąco polecam nie tylko miłośnikom gatunku i spokojnej, urzekającej muzyki, ale wszystkim osobom, które mają marzenia, a uważają, że nie da się ich spełnić...


* informacje o XP pochodzą z wikipedii oraz portalu abc Zdrowie.pl
    
Liczba odcinków – 10 odcinków (46 minut)

26 stycznia 2012

Perfect Women

Witam serdecznie wszystkich czytelników.
     Ostatnio nie mam zbytnio czasu na pisanie recenzji, czytanie książek czy komentowanie waszych blogów, za co bardzo przepraszam. Niestety sesja dopada wszystkich studentów, więc ostatnio musiałam przysiąść trochę do nauki, a uczyć to ja się nie lubię… Na szczęście już prawie wszystkie kolokwia i egzaminy za mną. Wczoraj okazało się, że egzamin z metodologii zdałam na =3, co według mnie powinno być zaliczone, lecz moja „ukochana” pani doktor stwierdziła, że muszę poprawiać, tak więc cały dzień siedzę nad notatkami z metodologii i już mi to wszystko bokiem wychodzi… Na szczęście nie jest tego dużo i materiał jest dosyć prosty, bo w końcu w pracy licencjackiej pisałam o problemach badawczych, hipotezach, zmiennych itd… Teraz trzeba tylko wykuć regułki i napisać.
     Oprócz tego na bieżąco śledzę wszystkie informacje o ACTA. Nie podoba mi się to, że została podpisana… Podchodzę do niej w taki sposób, że jeśli zostanie ratyfikowana, to dla mnie Internet nie będzie już spełniał swojej roli, więc zwyczajnie skasuję moje blogi, usunę moje konta z portali społecznościowych (żeby mnie nie kusiło zaglądanie na nie), a z Internetu korzystać będę tylko w celu sprawdzenia strony mojej uczelni i poczty… No i może w celu sprawdzenia jakiś informacji podczas pisania pracy magisterskiej.
     W ramach przerwy od nauki zaglądnęłam na nowe posty blogowiczów, których obserwuję i jakież było moje zdziwienie, gdy w jednym z nich ujrzałam swój nick… Otóż okazało się, że Zorija wzięła udział w zabawie i zaprosiła do niej również mnie. Tak więc oto moje odpowiedzi:


Zasady:
1. Wybierz idealne, Twoim zdaniem, kobiety w trzech kategoriach:
- perfekcyjna w swoim zawodzie,
- ideał urody,
- perfekcyjny styl, elegancja.
Jeśli chcesz, dodaj zdjęcia i uzasadnij swój wybór.
2. Umieść na swoim blogu obrazek z tagiem Perfect Women.
3. Podaj informację, kto Cię otagował.
4. Przekaż zabawę kilku innym bloggerkom.

1. Perfekcyjna w swoim zawodzie
Nicole Kidman

W zasadzie mogłabym podać ją w każdej z tych kategorii, ale poszłabym na łatwiznę, prawda? Nicole jest moją ulubioną aktorką i uważam, że jest świetna w tym, co robi. Szczególnie polubiłam ją w filmach „Inni” i „Moulin Rouge”.

2. Ideał urody
Eva Longoria

Bardzo ciężko mi ocenić kobiecy ideał urody… Nie tylko dlatego, że sama jestem kobietą, ale też z tego względu, że ciężko teraz z naturalnością u aktorek czy piosenkarek, więc to, co widzę w telewizji czy na plakatach jest trochę złudne… Wybrałam Evę Longorię, ponieważ jest ładna, ma ładne kości policzkowe i oczy… A na oczy zawsze zwracam uwagę.

3. Perfekcyjny styl, elegancja
Marcia Cross

Ta kategoria zabiła mi przysłowiowego ćwieka… Nie zwracam uwagi na styl i elegancję. Są osoby eleganckie, są osoby, które tej elegancji w sobie nie mają. Ciężko było mi kogokolwiek wybrać, ale doszłam do wniosku, że Marcia Cross, czyli jedna z bohaterek serialu „Gotowe na wszystko” idealnie pasuje do tej kategorii. Muszę jeszcze dodać, że jej włosy są przepiękne…

Do zabawy zapraszam:
- Dwojra
- Bluszczyk
- Black Fairy
- Jarka
- oraz wszystkich, którzy chcieliby podzielić się swoimi typami :)